Ona:
Trudno znaleźć wspólny temat do przemyśleń jeśli nie ma chwili na spędzenie razem czasu ani na rozmowę. W takim razie nie będzie tu żadnych filozoficznych stwierdzeń :) Napiszę tylko: dziś tj. 10. Stycznia 2013 roku zaczęłam intensywnie ćwiczyć. Zamierzam się nie poddawać i walczyć o swoją kondycję, sylwetkę i dobre samopoczucie! A piszę to dlatego żeby po 1) mieć to na piśmie i nie „wymigiwać się” a po 2) przynajmniej będę pamiętać, którego dnia zaczęłam :).
A oto motywujące mnie zdjęcie:
On:
Taki wpis to chyba ja powinienem napisać. Zwłaszcza, że to mi brakuje dużo więcej do
ideału niż jej. Chyba za bardzo akceptuję swoją stagnację. Niby podejmowałem ten miecz i brałem się w ubiegłym tygodniu za bieganie ale spadł śnieg, praca inżynierska przyciska terminami i gdzieś to wszystko się ulotniło. Hmm... Każdemu z nas marzy się mając czterdziestkę wyglądać jak Daniel Craig. I marzenia to podstawa do czynu. Ale żeby tak wyglądać kiedyś trzeba już dziś zacząć budować w sobie wytrwałość w działaniu. A u mnie jej brak. Więc i ja muszę podjąć te rękawicę rzuconą przez nią. Tyle że zamierzam zacząć od jutra. Wbrew zasadom. Motywacji mi nie brak. A ostatnio dużego kopa daje mi książka „która jest opowieścią o HELL WEEK'u – finale najbardziej morderczego treningu świata.
Pozwolę sobie zacytować odnaleziony w niej inny cytat z Księgi Izajasza 40, 29:
„Zmęczonemu daj siłę, a bezsilnemu moc w obfitości. Młodzieńcy ustają i mdleją, a pacholęta potykają się i upadają, lecz ci, którzy ufają Panu, nabierają siły, wzbijają się w górę na skrzydła jak orły, biegną, a nie mdleją, idą, a nie ustają.”
P.S. Zapomniałem, miało nie być filozofi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz